Forum www.baltofilm.fora.pl Strona Główna www.baltofilm.fora.pl
Forum o filmowym i prawdziwym Balto, o Alasce jego czasów
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Żegnaj Szarka! Żegnaj Matko!

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.baltofilm.fora.pl Strona Główna -> Prawda Fanow... / Fan-fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Iditarod
Administrator



Dołączył: 25 Lut 2011
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 10:36, 09 Kwi 2011    Temat postu: Żegnaj Szarka! Żegnaj Matko!

"Żegnaj matko" – słowa cały czas kołatały się Balto po głowie. Nava i Nisha dawno odeszli w swoją stronę. Kruka nie widział, choć mimo to czuł się spokojny. Dopiero teraz zyskał pewność, że słowa jakie powiedział Szarce były prawdziwe. Tak jego matką była wilczyca biała jak śnieg. Ta sama, które pamiętnej zimy przypomniała mu słowa Borysa, mądrego gąsiora, jednej z najmądrzejszych istot jakie znał. Wiedział, nie, podejrzewał, że to matka przypomina synowi korzenie, których się nigdy nie wyparł, przypomina mu to, którą część swej natury ma wykorzystać o której zaś – zapomnieć.
Podszedł w stronę skały wchodzącej głęboko w morze. Stał tam jeszcze chwile zastanawiając się czy jego córka, Szarka da sobie radę. Coś mu mówiło, że da – w końcu jest uparta, nawet bardziej niż on. Coś mu mówiło, że jeszcze się spotkają, że tak jak on będzie ona szukać domu, że potrwa to nieco dłużej... Że nie zawsze domem jest to co w danej chwili może się nim wydawać. W każdym razie był spokojny. Odczekał do przypływu, odwrócił się i ruszył do domu. Czuł się jakby wracał z dalekiej wyprawy, także w głąb siebie, takiej która sprawia, że nawet człowiek czegoś się nauczy. Co dopiero zwierzę. Wracał zupełnie inną drogą niż tą która dotarł. Coś podpowiedziało mu aby iść od północnej strony pasma wzgórz, które należało do watahy. Idąc tamtędy miał szansę trafić na szlaki idące z Nome na północ i północny wschód i trafić łatwiej do domu. Także w tamtych rejonach były opuszczone chaty, które mogły dać schronienie w trakcie wędrówki.
Zimny wiatr przywiał pierwszy śnieg tej zimy, przemieszany jeszcze z wilgotnym chłodem i kroplami morskiej wody. Ale śnieg. Czas wracać.
* * *
Przenocował w lesie, w niewielkiej jaskini, gdzie czuł tylko stare zapachy wilków. Skały nadmorskie ostatecznie zostawił za sobą ostatniej nocy. Szedł w stronę wysokich gór i przełęczy, które bielały już śniegiem na dalekim horyzoncie. Coś mu kazało iść w tą stronę. Ostatnio zaczął wierzyć snom i przeczuciom. Wierzył, nawet nie – czuł, gdzieś obecność Aine. Po kolacji, na którą składał się dorodny zając zaskoczony na niewielkiej polanie miał dużo sił by dalej iść za przeczuciem. Rozprostował kości i spokojnym tempem skierował się w stronę rzeki, wypływającej z gór, idąc dość wyraźną ścieżką. Znów był wilkiem, znów wykorzystywał wszystkie swe zdolności jakie nabył w czasie całego swego życia. Las i przyroda znajdowali się w tym dziwnym stadium kiedy wszyscy się uspokoili czekając na nieubłagane nadejście zimy. Była to pora w trakcie której część zwierząt schowała się w swych norach, inne – jeszcze najedzone nie atakowały wszystkiego co mogło być jakimkolwiek posiłkiem.
Czas płynął, wieczorem już mocno sypało, temperatura się obniżyła, szlak był już pokryty coraz grubszą warstwą śniegu. Na kolejnej mijanej polanie dojrzał szlak, nieco szerszy niż ten nad rzeką, idący w tym samym co on kierunku – do przełęczy. Skręcił tam. Wyczuł watahę, tą z którą odeszła Szarka, tą której swego czasu przewodziła jego matka. Aina. Spojrzał za siebie. Działo się w nim dokładnie to samo co w czasie sztafety. Był wilkiem. Wilcze ślady, wilcze zachowania. Psa nie było. Był wilk – szukający czegoś, co pozwoli mu zrozumieć także siebie.
Góry stawały się coraz bliższe, ścieżka, szlak wyraźny – nie tylko po zapachu, lecz być może że z powodu szerokości był czasem używany przez zaprzęgi. Niektóre drzewa nosiły charakterystyczne oznaczenia. Po pewnym czasie las stał się niski, potem znikł. Zaczęło się podejście pod samą przełęcz. Siła wiatru i opady śniegu mówiły, że to już zima. Przed zmierzchem znalazł nawis skalny, osłonięty jeszcze tym, że znajdował się nieco poniżej szlaku. Zakopał się w nawianym śniegu i usnął.
* * *
W Nome Rosy powoli przyzwyczajała się do tego, że jej niegdyś radosna pupilka ciesząca się z każdego powodu chodziła osowiała. Zmiana nastąpiła dość dawno, lecz początkowo była niezauważalna. Od kiedy pogoda zaczęła wskazywać że zima jest za progiem, Jenna siedziała najczęściej przy oknie, lub szła w kierunku łodzi. Nie wzięła udziału w pikniku kończącym lato... Być była, ale leżała, nie reagując na nic, nawet na zaczepki jej dorastających już dzieci. Nie chciała się bawić. Jej rodzice byli z nią już u lekarza od zwierząt, ale ten stwierdził, że jest zdrowa nic jej nie dolega, że jest w porządku...
Jenna po raz kolejny, od iluś dni stała przy oknie – patrzyła jak pada śnieg. Każdy płatek bolał, każdy kolejny cal śniegu wywoływał coraz większy smutek. Balto poszedł szukać Szarki jeszcze w lecie, jesień co prawda krótka ale minęła, zima pokazuje swe pazury a Balta nie ma. Nawet Borys nie wie nic. Borys który w zasadzie wszystko wiedział. Misie zawsze chętne do zabawy – siedziały smętnie i patrzyły przez okno w śnieg, w stronę gór, gdzie poszedł ich przyjaciel. Ten który zawsze wracał cało z każdej opresji. Każdy z nich nasłuchiwał znajomego wycia, każde wycie dawało nadzieję, i smutek kiedy okazywało się, że to nie on, tylko wilki dające znać o sobie. Borys wracał na łódź, pod koc, wracał sam, choć ktoś powinien być razem z nim, a miejsce rozgrzane ciepłem przyjaciela.
Rosy cieszyła się jak co roku, kiedy gruba warstwa śniegu przykryła Nome. Sanki były naprawione, przygotowane, czapa gotowa. Tylko Jenna w zasadzie nie ciągnęła tych sanek. Nie chciała. Zauważyła oczywiście, że Balta nie ma, że Szarka zniknęła, ale przecież minęło tyle czasu....
* * *
Śnieg i wiatr sprawiły, że świata nie było widać, a szary wilk, szedł za zapachem. Ledwo co do niego dotarło, że minął przełęcz i zaczął schodzić w dół, trzymając się ściany lasu. Dawała ona nieco osłony. Przystanął. Poczuł się dziwnie, wydawało mu się że widzi przed sobą, nieco poniżej Aine, która wyje do niego, wrażenie miał podobne do tego jakie miał w czasie sztafety, kiedy zdecydował się iść za jej radą, za wilczym instynktem. Ten mówił mu by zszedł w dół. Ruszył. Ostrożnie, bo nie znał dokładnie terenu. Mimo śniegu, mimo lodu powoli schodził. Znalazł się na polanie, kilkadziesiąt metrów poniżej ścieżki. Wciągnął głęboko powietrze i wyczuł zapach człowieka, mięsa i co ciekawe wilka. Ruszył za nim, już w nocy dotarł do chaty nad wodospadem. Był pusta, ale jak wiele mu podobnych – otwarta, no w zasadzie, zabezpieczona bolcami, które umiał wyciągać. Wszedł. Nie widział wilka, ale jego zapach był tak wyraźny jakby był obok niego. Po chwili rozpoznał dwa zapachy. Jeden psa, drugi już znajomy – wilczy.
- To tu? Tu się urodziłem? – pytanie krążyło mu po głowie- Stąd pochodzę?
- Tak synu... Tutaj poznałam twojego ojca, a tam nad ścieżką ciebie straciłam. Tam zapadła decyzja że będziesz mieszkał z ludźmi. Człowiek który tu mieszkał zabrał mi ciebie..
Balto zachowywał się tak jak niegdyś jego ojciec, ściągnął koc, wiedząc, że jest tu gdzieś mięso. Spał tak jak rzadko wcześniej. Spokojny.
Był już dzień kiedy się obudził. Znalazł zapasy, zjadł. Wypogodziło się. Otworzył drzwi i poszedł dalej. Szedł wzdłuż potoku. Ten płynął na południe. Jeśli pamiętał ukształtowanie terenu, to powinien dotrzeć do terenów które znał. Będzie musiał przejść przez pasmo niewysokich wzgórz, ale powinno być dobrze. Nie biegł, szedł spokojnie. Choć sam nie wiedział do końca, lecz domyślał się na pewno, szedł tą samą drogą którą dotarł do Nome. Miasto które wówczas go nie przyjęło, miasto które dziś było jego domem. Z miejsca z którego pochodził, do miejsca gdzie żył. Wbrew pozorom ta wyprawa była konieczna także dla niego. Nie tylko dla jego córki, ale dla niego też. Oboje szukali czegoś – ona odpowiedzi kim jest, on skąd jest. Była jedna mała różnica: dla Balta odpowiedź była ostateczna, dla jego córki – być może nie do końca.
Doszedł do szerokiej przecinki która była po obu stronach rzeki wzdłuż której szedł. Nie wiedział, że to ślady po dawnych planach pod tory kolejowe. Sama przecinka była oznakowana po obu stronach znakami typowymi dla szlaku dla psów zaprzęgowych. Wciągnął powietrze i w szybkim tempie poszedł dalej. Szlak ten biegł do miejscowości na północ od Nome, i omijał pasmo gór które on pokonał przełęczą. Oznaczało to, że pasmo które miał po lewej jest tym gdzie jest Orla Przełęcz. Oznaczało to, że powinien dojść do jeziora gdzie Jenna ocaliła mu życie w walce z niedźwiedziem a Luk i Muk nauczyły się pływać. Czyżby było mu to pisane, czyżby jego życie musiało zatoczyć koło, aby sam mógł powiedzieć skąd jest i kim jest?
Po krótkim odpoczynku ruszył dalej. Po dłuższej chwili usłyszał dość odległe szczekanie psów i gardłowe okrzyki prowadzącego. Po ich intensywności ocenił, że zaprzęg zwolnił i przystanął na chwilę, pewnie odpoczywał. On sam ruszył naprzód. Chciał jak najszybciej dotrzeć do jeziora. Pamiętał, ze nie było ono zbyt daleko. Stawał się coraz głodniejszy, co oznaczało, że ponownie musi zapolować. Zdecydował, że im bliżej jeziora tym lepiej. Co jakiś czas przystawał i nasłuchiwał, czy aby nie ruszył za nim pościg, bo wilcze tropy były dość wyraźne. Nic takiego się nie działo.
* * *
Steele wracał z jednego z dalszych wyjazdów. Nie był przewodnikiem, była nim jego siostra. Powożący zwolnił zaprzęg, wiedział że przy tej niewielkiej rzeczce, jest szeroka przecinka. On pamiętał jak wiele lat wcześniej w niedalekich górach odkryto złoto, a na fali euforii zamierzano wybudować linię kolejową. Zatrzymał zaprzęg, przygotowując od razu strzelbę. Ślady wskazywały ze niemal wzdłuż rzeki dość niedawno przechodził wilk. Szedł na południe. Zatrzymał psy. Dopiero po chwili zwrócił uwagę, że psy w zaprzęgu są spokojne, zachowują się tak jakby śladów nie było, nikt nie przechodził
Zanim komenda o zatrzymaniu została wydana Steele omal nie sprawił, że zaprzęg się splątał. Wyczuł zapach, który znał, zapach którego nigdy nie zapomni. Zapach którego nie spodziewał już się poczuć. Zapach Balto. Sky popatrzyła na niego z wyrzutem, zdziwiona zachowaniem brata
- Co się stało?
- Sky, Balto tędy przechodził. Niedawno. Myślałem, że to już przeszłość. Przepraszam
- Pieski, zatrzymujemy się – głos powożącego sprawił, że zaprzęg zaczął wyhamowywać.
- Spokojnie – Sky widząc zdenerwowanie – uspokajała pozostałe psy. To nie wilk, to tylko Balto tędy szedł..
- A ty skąd o tym wiesz? – Ice wyrażał wątpliwości
- Bo wiem, Steele go kiedyś poznał - nie wdawała się w detale – jest półwilkiem, co oznacza, że jego tropy są wilcze. Nic nam nie grozi
- Ale ty nie zostawiasz takich śladów – Ice nadal miał wątpliwości – a on tak...
- Ice, ja widziałem go jak brał udział w sztafecie, zostawiał w zasadzie wilcze ślady, może nieco mniejsze, ale wilcze... A jego zapach znam. To on.
W tym momencie zauważyli zdenerwowanie powożącego i jego zdziwienie kiedy on ich spokój.
- No dobrze, Sky, wierzę tobie. Jeśli być coś wyczuła. Daj znać.
* * *
Niemal przed samym jeziorem wyczuł krew i strach. Szedł za zapachem – ten doprowadził go do niemal wyczerpanego, ze złamaną łapą młodego jelenia. Był bez szans. Posilił się, znalazł spokojne miejsce, zaciągnął zdobycz w pobliże. Był już zmęczony i mimo wszystko osłabiony. Nie była to ilość pożywienia odpowiednia na takie warunki. Mróz dawał się od kilku dni we znaki, jezioro które było niedaleko – w zasadzie zmrożone. Tak czy inaczej podjął decyzję, że je obejdzie a nie pójdzie po lodzie.
Następnego dnia, wstał, dojadł wczorajszą zdobyć i ruszył do domu. Wiedział już gdzie jest, jeszcze tylko dzień dwa i będzie w Nome. Był dziwnie spokojny o to jak będzie wyglądać rozmowa z Jenną, mimo tego, że obiecał jej że wróci z Szarką, ich córką. Minął miejsce gdzie kilka lat temu się rozstali, gdzie ofiarowała mu chustkę.
W zasadzie nie pamiętał jak dotarł do Nome. Porywisty i lodowaty wiatr niósł tyle śniegu, że szedł po zapachu.
* * *
Borys przeżywał deja vu. Misie już dawno przestały wierzyć w słowa wujcia Borysa, że Balto wróci, że wróci cały, a nie jako bryła lodu. Nie wierzyły w to, że żyje. Znakomita część psów w Nome, zaczynały się zachowywać tak jakby już nie miał wrócić, Jenna zaś zaczynała być coraz bardziej adorowana. Pocieszenie było pozorem ale... nadal była pięknością.
Kolejny raz siedział w łodzi nasłuchując tego, czy wycie słyszane gdzieś daleko to wiatr, wilki a może Balto.
- Wujciu a jak Balto nie wróci? –Muk kolejny raz zadawał to samo pytanie kolejny raz...
- Muk – zawsze wracał, to i teraz wróci – Borys miał nadzieję, że nie znajdą wątpliwości w jego głosie. Poza tym wiedziałbym gdyby tak miało się stać – starał się jak mógł by ich uspokoić.
Starał się by jak najmniej widziały Jennę, której zachowanie i nastrój był z każdym dniem gorszy. Po tak długim czasie, po tak długim wsłuchiwaniu się w wycie wiatru, wilków i psów odróżniał już chyba każdy odgłos, w każdych warunkach...
Nagle gwałtownie wyprostował się, coś mu się nie podobało, coś zakłócało monotonne w sumie wizganie wiatru. Odgłos się powtórzył, gdzieś daleko na granicy słyszalności.
- Balto wrócił! Futrzaki – Balto wraca do domu!
Muk i Luk obudziły się gwałtownie. Wstrzymane na miejscu przez Borysa, by w razie czego móc iść od razu do Jenny. Po dłuższej chwili – wycie było namacalne. Szarawy cień w zadymce popędził dalej.
Rosy spała, jak zwykle, podobnie jak zwykle martwiąc się o Jennę. Była coraz bardziej apatyczna, była cieniem samej siebie sprzed kilku miesięcy. Jenna leżała obok łóżka. Za oknem wiatr i śnieg wygrywały dzikie melodie wyjąc w kominie. Nic nadzwyczajnego. W pewnej chwili Jenna coś usłyszała. Zbyt długo słuchała wycia by nie poznać tego jednego jedynego. Balta. W jednej chwili wrócił dawny radosny haskie, który cieszył się życiem. Haski który cieszył się tak samo kiedy pamiętnej zimy usłyszała wycie mówiące o tym, że zaprzęg już jest w Nome. Ze Rosy będzie żyć. Rosy obudziła się momentalnie, zdążyła tylko zauważyć, jak jej pupilka gwałtownie otwarła drzwi, które głośno odbiły się od ściany, potem gwałtowne skrobanie o drzwi wyjściowe. Po chwili złorzeczenia taty który obudzony zamieszaniem otworzył Jennie kolejne drzwi, dziwiąc się co się jej stało...
Balta dojrzała pod szpitalem, który wychudzony, zmęczony oblepiony śniegiem coraz wolniejszym krokiem kierował się w stronę jej domu.
- Balto.... Wróciłeś! – wtuliła się w niego... A Szarka? Nie żyje?
Balto tylko ruchem głowy zaprzeczył, że nie żyje. Spokojnie poszli do garażu na tyłach jej domu, gdzie jak w wielu innych domach był piec od ogrzewania. Balto wszedł, otrzepał się i wygodnie położył obok gorącego pieca. Nawet nie pamiętał kiedy usnął. Jenna usnęła wtulona w niego.
Nie pamiętał jak przywitał Borysa i oba miśki. Nie pamiętał, że zjadł część zapasów które tam znalazł. Wszelkie pytania i odpowiedzi na nie musiały poczekać.
* * *
Rosy wstała rano, dziwiąc się że nie ma Jenny. Zeszła na dół. Przy stole w kuchni krzątała się mama.
- Mamo, nie wiesz co się stało? Jenna w nocy chyba oszalała... wróciła do domu?
- Córeczko, nie wiem, tata otworzył jej drzwi. Wyszedł dołożyć do pieca, zaraz wróci, może będzie coś wiedział. Wiem, że z samego rana poszedł jej szukać, ale wątpię by przy tej pogodzie coś znalazł...
Po krótkiej chwili otwarły się drzwi, słychać było otrzepanie butów i odgłos zdejmowanego ubrania. Po chwili w kuchni pojawił się rosły mężczyzna. Minę miał dziwną.
- Witaj córciu... Wiecie, że Balto wrócił? To chyba dlatego tak w nocy Jenna szalała. Oba psy śpią w kącie w kotłowni. Nie zauważyły nawet jak dorzucałem do pieca. Nie wiem tylko jakim cudem Jenna nauczyła się otwierać do niej drzwi...
W jednej chwili Rosy zrozumiała zachowanie swej pupilki. Po śniadaniu poszła zobaczyć ulubieńców. Spały. Podobnie po obiedzie... Dała im spokój.
* * *
Borys przyszedł późnym wieczorem. Jenna tyle co wstała, Balto jeszcze spał. Oba misie go dobudziły. Po chwili doszedł do siebie. Jenna patrzyła w niego szczęśliwa i niepewna
- Balto, co z Szarką?
Ten siadł popatrzył w oczy Jenny
- Znalazła swój dom. Została przywódcą watahy wilków, jak się rozstaliśmy to przeprowadzała je na drugą stronę cieśniny
- Do Rosji –Borys był przerażony... – wrócą. Na pewno.
- Masz rację, też mam takie przeczucie, że wrócą. – Borys czul w głosie psa taką samą pewność jak w swoim... Jenna...
Haskie miała łzy w oczach, choć jeszcze rok wcześniej sama mówiła Balto, że dzieci mają mieć swój dom, że muszą być adoptowane, że muszą żyć swoim życiem. Ale wilki...
- Jenna, ona tego chciała, ona wśród nich czuła się jak wśród swoich, to one ją wybrały. Nawet Aina, twierdziła że przywódcą zostanie ktoś, kto jest wilkiem, ale o tym nie wie...
- Aina? – Zdziwienie wyrażone w oczach nie miało granic...
- Tak nazywała się biała wilczyca, jedna z przewodniczek tej watahy, a moja matka – tak powiedziała. To ona była wilkiem, ona szukała swego miejsca na ziemi...
- Balto, dlaczego to tyle trwało? Przecież – nie wiedziała co powiedzieć, i jak zareagować. Teraz ona musiała stawić czoło temu z czym Balto dawno się oswoił
- Jenna, taka jest kolej życia., ty mi to mówiłaś. Na plaży? Pamiętasz?
Haskie pokiwała głową...
- Ja także, dowiedziałem się gdzie się urodziłem. Wyglądało to tak, jakby to, ze ona znajdzie swój dom, oznaczało także to – że i moja przeszłość się wyjaśni.
Jenna, nadal nieco zdziwiona patrzyła na Balto, Borys rozumiał słowa psa, ponaglając go miną by wyjaśnił...
- Tak Aina mi wskazała gdzie jest chata, gdzie mieszkałem zanim dostałem się do Nome. Zrozumiałem, że moim domem jest Nome. Także to, że jestem tu szczęśliwy, tak samo jak w chwili kiedy Szarka powiedziała mi że należy do wilków, że czuje się wilkiem...
Jenna trawiła to czego się dowiadywała. Borys dawno to zrozumiał. Dawno oznaczało czas kiedy Szarka była jeszcze szczeniakiem...
Dla Jenny były to trudne dni. Była szczęśliwa, bo Balto wrócił, lecz słuchając jego opowieści starała się akceptować wybór jaki dokonała jej córka. Był on inny niż sama myślała, niż chciała by był, ale to był jej wybór. Przeżywała to samo co Balto, kiedy Szarka mówiła co myśli, lecz tak samo jak on, zrozumiała że jeśli córka jest szczęśliwa, to i ona też taka powinna być.
* * *
Po tygodniu, może dziesięciu dniach znów była Jenną jaką znało Nome. Szczęśliwą, radosną, która za Balto świata nie widziała. Z pewnym trudem rozumiała tylko pewność Borysa, że fakt że wyruszyła do Rosji oznacza, że szybko wróci z tamtego kraju. Balto to czuł.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.baltofilm.fora.pl Strona Główna -> Prawda Fanow... / Fan-fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin